Relacja z H-31 - Trasa Piesza

Sebastian Liwoch

 

Wyjazd najpierw do Gdyni pociągiem 23:47. Droga do Gdyni całkiem znośna do 6 rano kiedy to nas konduktor wygonił z przedziału ,który zajmowaliśmy we 2. no ale nic dalej też nie było źle. Na miejscu w Gdyni w ,której byliśmy około 10 od razu wsiedliśmy do pociągu ,który jechał do Bożegopola Wielkiego. Tam byliśmy o 11 30 po przybyciu poszliśmy do bazy rajdu. Tam przygotowania i o 21 start. Zaczęliśmy ostro dużo biegnąc co zaowocowało ,że na dwóch pierwszych punktach kontrolnych byliśmy w setce jedynkę znaleźliśmy o 22:05. Droga do niej wiodła przez z początku przez ulice a potem w lesie szła bardzo duża grupa nikt nie patrzał z początku na kompas ani na mapę i trochę pobłądziliśmy ale jak zaczęliśmy to robić to znaleźliśmy odpowiednią drogę. Dwójkę zaliczyliśmy o 23:12 do tego PK szliśmy już polegając na sobie tylko nie patrząc na innych. Droga wiodła niemalże cały czas przez las. Przed 3 punktem kontrolnym spotkaliśmy jakiś 2 gości i z nimi podążaliśmy do celu ,w drodze do tego punktu już więcej było drogi przez pola nawet ze dwie wsie mijaliśmy ,jakieś płotki musieliśmy przeskakiwać. W pewnym momencie było ostro myślałem już ze nie dam rady. Ale jakoś się udało dojść do 3 PK byliśmy tam o 1:28 co było 63 wynikiem. Później rozdzieliliśmy się z nimi i niestety pozornie prosta droga do 4 punktu okazała się droga przez mękę ,bo po drodze napotkaliśmy na bagna potem próby szukania okrężnej drogi niezbyt udane. Jak by tego wszystkiego było mało to się jeszcze rozpadało i kompas się popsuł środek lasu a my sami z zepsutym kompasem po prostu czysty HARDCORE. Jak wyszliśmy z lasu weszliśmy na jakieś pole ,błoto do kostek masakra cały czas lało jak z cebra. Błądząc z popsutym kompasem spotykaliśmy grupy ludzi , niektórzy szli do 4 PK a niektórzy już od niego. W końcu dotarliśmy do 4 punktu o 4:03 spadając na 228 miejsce. Potem już zrezygnowani ,przemoknięci ,zmarznięci i z zepsutym kompasem ruszyliśmy w drogę do punktu piątego. Do którego pomyliliśmy również drogę. źle skręcając na jednym skrzyżowaniu i tym samym dodaliśmy sobie jakieś 10 km na darmo. Ale w końcu odnaleźliśmy odpowiednią drogę ,która wiodła koło jakiś gospodarstw i przez pole. Znowu droga w błocie przez jakieś 2 Km do 5 PK trafiliśmy o 7:41 spadając jednak na około 400 miejsce. Ale trudno idziemy dalej teraz znowu głównie po lesie zaczął się teren bardziej górzysty ze sporą ilością górek i pagórków. W połowie drogi do punktu szóstego anowu trochę pobłądziliśmy ale spotkaliśmy jakiś 2 gości za ,którymi doszliśmy do szóstki o godzinie 10:11 poprawiając nieco pozycje na 350. Jednak zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. Do siódemki już sami bo kompas wysechł i się naprawił tym razem końcówka lasu po 6 a następnie szliśmy przez jakąś wieś. Punkt 7 mieścił się na ładnym wzgórzu z ,którego było widać okolice. Dotarliśmy do niego o 11:43 znowu poprawiając miejsce na 330 tym razem. Do ósemki biegłem niemal bez przerwy już. Zostawiłem Pawła w tyle ,bo miałem więcej siły z początku zejście ze wzgórza było w lesie potem polanka a następnie mały lasek. Po lesie było już widać drogę prowadzącą do bazy rajdu ,niestety zabłądziłem dwa razy po drodze źle skręcając po drodze. Jednak udało mi się jakoś dotrzeć o godzinie 12:47 na około 300 pozycji. Podsumowując mogło być lepiej gdyby nie awaria kompasu ale jak na pierwszy raz to i tak nieźle 50 KM na drugi etap ( 50 KM ) nie starczyło już sił może następnym razem. Po rajdzie mycie jedzenie spanie do 22 potem zakończenie i znowu sen. Pobudka około 7 rano wszyscy się zbierali już z bazy rajdu my mieliśmy pociąg do Gdyni o 10:20 więc nie spieszyło nam się za bardzo. Powrót do domu w niedziele około 22.